czwartek, 12 kwietnia 2012

Rozdział II Pierwszy trening

Dziś wstałam dość wcześnie. Zdziwiło mnie że na zegarku jest 5:30,a ja nawet na 7:30 nie chcę wstać.
Wstałam,przeciągnęłam się i wyjrzałam przez okno. Zdziwiły mnie dwie rzeczy. Jedna to to że widziałam słońce.Już przez siedem lat nie wiedziałam tu słońca. Druga rzecz to to że widziałam jak Sinedd biegł wokół akademii.Postanowiłam się do niego przyłączyć. Miałam nadzieje że jeszcze chwilę pobiega bo musiałam się ogarnąć. Poszłam na szybki prysznic. Sprawdziłam szybko warkoczyki by zobaczyć czy wszystkie mają korale na końcu. Zrobiłam szybko kitkę. Ubrałam się w Czarno-różowy dres i wyszłam biegać. Biegłam szukając Sinedda, głównie chciałam go przeprosić za to co było wczoraj. Sinedd siedział na trafie przed akademią i oglądał piękne słońce. Zauważyłam go i powoli usiadłam obok niego.
-Cześć-powiedziałam  miło
-hej-odpowiedział mi. Był trochę smutny i przygnębiony. Zastanawiałam się dlaczego
-Przepraszam cie za to wczorajsze
-Spoko,pokazałaś mi że jesteś twarda i nabrałam do ciebie szacunek- Sinedd uśmiechnął się do mnie.
Usiadłam obok niego.
-Słońce zawsze tu świeci?
-Nie,na planecie Shadow takie słońce świeci tylko do 6
-Szkoda
-Tak,za jakieś 5 minut słońce zajdzie i znów będzie ciemno- Słowa Sinedda mnie posmuciły i zdołowały. Może dlatego taki był. Na serio smutno mi było że słońce tu tylko rano wstaje. Byłam bardziej rozchmurzona bo kiedyś to myślałam że nigdy tu nie było słońca. Nigdy nie chciałam wstać wcześniej niż na 10:00. Byliśmy wpatrzeni w to słońce jeszcze przez najbliższe 5 minut. Potem jakby zgasło. Od razu zrobiło się ciemno.
-Idę do akademii-powiedział Sinedd. Zanim się obejrzałam ciemnowłosego już nie było. Ja też wróciłam do akademii. Położyłam się na łóżku i tylko westchnęłam. Wzdychałam i wzdychałam, a z 7:00 zrobiła się 8:00 no i musiałam się śpieszyć. Szybko się przebrałam i pobiegłam do sali treningowej. Byłam akurat równo z trenerem.Nie mieliśmy holo trenera tylko boisko. Boisko było małe.
-Dziś będziecie się kiwali,zero goli, zero obron tylko kiwanie i nauka utrzymania piłki.To dotyczy się także bramkarza i Katy.-Powiedział Artegor i wysłał nas na boisko. Piłka nie strzelała w górę,tylko leżała. Po gwizdku Sinedd przejął piłkę i lekko mnie popchnął. Chciał strzelić gola ale powstrzymał go Artegor.
-Sinedd nie strzelaj. Kieruj się ku Katy,chce byś ją okiwał-powiedział trener przez słuchawkę. Choć trenujemy na boisku to i tak mamy słuchawki by łatwiej się porozumieć. Sinedd biegł na mnie z piłką.
Skupiłam się tylko na piłce. Gdy Sinedd był co raz bliżej zaczął kiwać piłką. W ciąż byłam skupiona na piłce. Kiedy zaczęłam wchodzić do akcji duża chmura smogu wydobyła się ze mnie. Zaczęła biec na Sinedda. Nie chciałam go sfaulować ale nie patrzyłam na to czy coś mu się stanie. Wbiegłam w niego,zabrałam mu piłkę. Sinedd upadł na ziemię.
-Sorry,nic ci nie jest Sinedd-zapytałam się z  niepokojem
-Nie,bywało gorzeje.Jesteś dobra może i lepsza ode mnie-Sinedd nie był zły wręcz przeciwnie. Wiedziałam że Sinedd z natury jest wredny ale to co powiedział zdziwiło mnie.
-Nie,jesteś lepszy ja po prostu miałam farta i wiesz........
-Dobra koniec tego treningu,Katy nie fauluj mi Sinedda przed meczem, nieważne czy mecz towarzyski czy puchar-Przerwał mi Artego i dodał
-Dziś koniec piłki.Idźcie się umyć, widzimy się za godzinę na siłowni-Wyszłam z boiska i skierowałam się do pokoju.
-Katy czekaj!-krzyknął Sinedd by nie zatrzymać
-O co chodzi?
-Chciałem ci tylko powiedzieć gdzie jest siłownia. Tym korytarzem i w lewo-Pokazał na korytarz na którym staliśmy
-dzięki-podziękowałam i weszłam  do pokoju. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w dres i poszłam na siłownie. Zaczęłam biegać na bieżni bo muszę wzmacniać nogi. Ręce mam silne ale nogi,no nie. W końcu przyszedł Sinedd. Chwila treningu na siłowni i Sinedd podbiegł do mnie. Przestałam biegać.
-Potrafisz zrobić salto bez użycia fluxa?-Zapytał się mnie ciemnowłosy.
-Tak,jasne-powiedziałam. Zrobiłam wpierw pół salto w tył by się przygotować, a później piękne salto w tył. Sinedd też chciał pokazać ale wszedł Artegor
-Co to ma być, zamiast treningu to się bawicie-powiedział zły Artegor
-Trenerze ale puchar GF zaczyna się za cztery dni, a pojutrze mamy tylko mecz towarzyski-powiedziałam.
-Rozumiem, jesteście dobrą drużyną ale macie być najlepszą. Robi się późno, Idźcie do pokoju spotkamy się jutro o 7:00-Artegor wysłał nas do pokoju. Chciałam się jeszcze spotkać z Sineddem ale nie było szans. Artegor od razu by się o tym dowiedział.Nie wiem jak,może ma kamery. Poszłam szybko do kąpieli i do łóżka. Jutro ostatni trening,potem mecz towarzyski z Rykersami. Dalej tylko 2 dni i rozpoczyna się puchar GF, a za tydzień lecimy na Genessis. Tylko takie myśli chodziły mi po głowie. W końcu zasnęłam
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak wam się podoba dzisiejszy odcinek?
Następny pojawi się dopiero w weekend. Nie wiem kiedy bo teraz nie będę miała dostępu do neta. Ale cos wykombinuje.
A co myślicie o Katy i Sineddzie? Czy myślicie że miłe zachowanie Sinedda do Katy doprowadzi do ich związku?

4 komentarze:

  1. super rozdział . ;D sądzę ,że kiedyś może będa parą . xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję,mi też się tak wydaje że zrobię z nich dobrą parę. Ale Sinedd i nawet Katy będą mieli swoje humory :)

      Usuń
  2. Suuuuuuuuper ; 3 Mam nadzieję , że zrobisz z Katy i Sinedd'a parę ; p

    OdpowiedzUsuń